Jakie są skutki modlitwy?

 

Modlitwa zmienia życie. Całkowicie! Oczywiście nie każda – tylko ta, która jest aktem bezgranicznego oddania się Bogu i otwarciem na wypełnienie Jego woli. A taka właśnie była modlitwa Jezusa. Dlatego jej skutki widoczne są na każdym kroku i na każdej stronie Ewangelii. Myślenie Jezusa, Jego słowa, czyny, wrażliwość na ludzi; całe Jego życie było przemienione przez modlitwę. Jego reakcje zawsze trafne. Każda chwila wykorzystana jako akt zawierzenia i miłości ku Ojcu. Przypatrzmy się temu bliżej.

Myślenie Jezusa
Stała łączność z Ojcem powodowała, że Jezus myślał w sposób całkowicie czysty i wolny od ja­kiejkolwiek formy samolubstwa. Nie przyjmował ziemskiej hierarchii wartości, w której liczy się to, co zewnętrzne: prestiż, władza, siła, wiedza, uroda. Patrzył na to, co ukryte – na serce. Co więcej, odwracał ludzkie klasyfikacje i wartościowania, gdy mówił:

Kto chciałby być wielkim wśród was, niech będzie sługą wszystkich. A kto by chciał być pierwszym, niech będzie waszym sługą. Bo i Syn Człowieczy nie przyszedł po to, aby Mu służono, ale by służyć i oddać swoje życie na okup za wielu. (Mt 20, 26-28)

Zysk polega na stracie, a prawdziwe szczęście na zapomnieniu o swoich przywilejach i nieszukaniu korzyści:

Kto chce iść za Mną, niech zapomni o sobie, niech weźmie swój krzyż i niech Mnie naśladuje. Kto chciałby zachować swoje życie, straci je. A kto stracił swoje życie dla Mnie, ten je znajdzie. (Mt 16, 24-25)

I Jezus tak żył. Nigdy nie kierował się wygodą czy własną przyjemnością. Nie szukał pierwszego miejsca. Umierał w opuszczeniu. Wcześniej umył uczniom nogi – jak niewolnik swemu panu. Oni zaś w tym czasie, za Jego plecami, rozprawiali, kto z nich jest największy (por. Łk 22, 24). Wydaje się, że przez dwadzieścia wieków niewiele się zmieniło…

Jeśli podjąłeś decyzję codziennego trwania w obecności Boga w duchu Jezusa, to wiedz, że twoje myślenie wywróci się do góry nogami. A właściwie stanie na nogach, a nie – jak dotychczas – na głowie. Powoli to, co wydawało ci się kiedyś istotne, będzie coraz mniej warte zachodu, szare, małe. Zaś na pierwsze miejsce wypłynie pragnienie, by niczego nie odmówić Jezusowi. Zawsze sprawić Mu radość. Będziesz ciągle zastanawiał się tylko nad jednym: jak możesz jeszcze więcej służyć i dawać siebie. To właśnie stanie się priorytetem całego twojego życia. Lecz wiedz równocześnie, że nie jest to myślenie współczesnego świata. Nie będziesz popularny…

Słowa Jezusa
Skoro Jezus modlił się nieustannie, to słowa przezeń wypowiadane zawsze dotykały istotnych strun w człowieku. Potrafił podnieść na duchu Samarytankę, Marię Magdalenę, Martę, niewidomego. Nawet Piłata i umierającego na sąsiednim krzyżu łotra. „Zaprawdę powiadam ci, jeszcze dziś będziesz ze Mną w raju” (Łk 23, 43). Jego słowa niosły nadzieję i otuchę. Umacniały – nie potępiały. „Bóg bowiem nie posłał swego Syna po to, aby świat potępił, lecz żeby świat zbawił” (J 3, 17).

Gdy jednak było trzeba, nie wahał się podnieść głosu i ostro zganić rozmówców. „Zejdź mi z oczu, szatanie. Bo nie myślisz o tym, co Boskie, lecz o tym, co ludzkie” (Mt 16, 23). „Biada wam, uczeni w Piśmie i faryzeusze…” (wielokrotnie). Zauważ jednak, że nawet takie słowa nie były przejawem nerwowości czy potępiania kogokolwiek, lecz inną próbą trafienia do słuchacza, by spowodować jego refleksję i wewnętrzną przemianę. Ciekawe zresztą, że zawsze były adresowane do „duchownych”, nie „świeckich”. Do pierwszego papieża. Do przewodników ludu, którzy winni być blisko Boga, a których serce stwardniało. I nie było już innego sposobu, by je skruszyć…

Jezus też milczał. Zwłaszcza w obliczu niespra­wiedliwości, tupetu i farsy. Nie powiedział ani słowa do Annasza ani Heroda. Wobec Kajfasza zachował daleko posuniętą wstrzemięźliwość. Podobnie wobec faryzeuszy, trzymających w rękach kamienie, by rzucić je w Marię Magdalenę. Wolał spuścić wzrok i pisać coś na ziemi. Jakże wymow­ne jest milczenie Jezusa w takich momentach…

Twój język także zostanie przemieniony przez modlitwę i ciszę. Nie będziesz już mówił rzeczy banalnych i pustych. Głupich, nieprzyzwoitych żartów, poniżających wyrażeń. Twoje słowa będą miały odpowiednią wagę. Boską! Będą budowały. Zmniejszy się ich liczba, a zwiększy jakość. Nie zapomnisz nigdy o napomnieniu Jezusa: „Z każdego bezużytecznego słowa, które wypowiedzą ludzie, zdadzą sprawę w dzień sądu” (Mt 12, 36). I będziesz słowny! (jakże rzadka to dziś cecha…). „Tak” będzie znaczyło „tak”; „nie” – „nie”. Jeśli obiecasz, zrobisz. Wyrazisz w ten sposób swój sza­cunek dla drugiego – tego, któremu dałeś słowo.

Pewien człowiek miał dwóch synów. Zwrócił się do pierwszego i rzekł: „Dziecko, idź dzisiaj i pracuj w winnicy!” Ten odpowiedział: „Idę, panie!”, lecz nie poszedł. Zwrócił się do drugiego i to samo powiedział. Ten odparł: „Nie chcę”. Później jednak opamiętał się i poszedł. Któryż z tych dwóch spełnił wolę ojca? Mó­wią Mu: Ten drugi. (Mt 21, 28-31)

Słuchanie Jezusa
Jezus słuchał. Kobiety, która miała pięciu mężów, setnika, Jaira, Nikodema… Zawsze miał czas na sprawy istotne. Nawet w nocy. Więcej słuchał, niż mówił. Słuchał chorych i odtrąconych. Wczuwał się w ich sytuację…

A ty? Dopóki nie docenisz wartości czasu, który ci dano na modlitwie, będziesz ciągle mówił o sobie, o swojej rodzinie, swoich studiach, swojej pracy, swojej… Wszystko będzie się obracać wokół ciebie. Bez końca. I przeciwnie. Im bardziej się otworzysz na działanie Boże w ciszy modlitwy, tym więcej wsłuchasz się w głos innych. Znajdziesz dla nich czas i krzepiące słowo. Staniesz się Marią, która wybrała lepszą cząstkę.

Spojrzenia Jezusa
Jezus zjednoczony ze swoim Ojcem patrzył ina­czej. Widział. Człowieka siedzącego przy sadzaw­ce od trzydziestu ośmiu lat. Głód i zmęczenie w oczach swoich słuchaczy. Matkę pod krzyżem i stojącego obok niej ucznia; ostatnim wysiłkiem oddał ich sobie. Patrzył z miłością na młodzieńca, który zadał Mu najistotniejsze pytanie życia. Jednym spojrzeniem doprowadził Piotra do płaczu i skruchy.

Otwierając się na działanie Ducha Świętego, otrzymasz dodatkowy zmysł wzroku wewnętrz­nego i widzenia głębiej. Jak Samarytanin, który dojrzał zranionego człowieka, podczas gdy ka­płan i lewita jakoś nie mogli go dostrzec. Będziesz widział potrzeby innych – tych, którzy są zbyt pokorni, by dopominać się o swoje prawa. Zobaczysz ludzi mieszkających koło ciebie, piękno ma­łego kwiatu, majestat gór, delikatność ptaka, co usiadł na parapecie okna. Patrząc na bliźniego, nie skupisz się na tym, co zewnętrzne, lecz na sercu. I mieszkającej tam miłości Boga. W każdym człowieku dojrzysz Jezusa, w każdym stworzeniu Jego ślad, który zostawił dla ciebie.

Czyny Jezusa
Modlitwa Jezusa przekładała się na wszystko, co robił. Jego czyny były zdecydowane, pew­ne. Wiedział, kiedy odejść z domu. Kiedy pościć, a kiedy ucztować. Kiedy pracować i kiedy odpocząć. Kogo wybrać na apostołów. Kiedy wyruszyć w kierunku Jerozolimy na swą mękę. Nie czekał – sam wyszedł naprzeciw strażom i żołnierzom w Getsemani. Płakał… Przynajmniej dwa razy.

A jakie są twoje czyny? Chaotyczne czy uporządkowane? Wytrwała modlitwa wewnętrzna narzuci ci porządek i ład. Wprowadzi harmonię w plan twojego dnia. Wyrzuci z niego rzeczy nie­potrzebne, a pozostawi istotne. Dzięki niej staniesz się o wiele bardziej efektywny. Cokolwiek będziesz robił – studiował, roznosił ulotki, operował pacjenta, sprawował urząd polityczny – wykonasz to dobrze, wkładając całe swe serce. I zrozumiesz, że nie chodzi tu wcale o wielkość czynu, lecz o wielkość miłości! Bo Jezus bardziej od budowania szpitali ceni podany kubek wody oraz wdowi grosz rzucony dla innych mimo własnego niedostatku.

***

I tak modlitwa Jezusa zmieniła całe Jego życie. Coś podobnego może stać się też twoim udziałem. Gdy każdego dnia otworzysz się na obecność Jezusa w duszy, twoje życie zostanie całkowicie przemienione na wzór Trójcy Świętej. Odnajdziesz w sobie nowy dynamizm, nadzieję i siłę. Świat dookoła nabierze kolorów. Skorzystasz z wszyst­kiego, by zaskoczyć Jezusa. Nawet z cierpienia i umierania. Zrozumiesz, że istnieje tylko „teraz” i tylko w nim jest Bóg. I że to „teraz” trwa tylko jedną sekundę! Nie przegapisz jej. Twoje życie stanie się ARCYDZIEŁEM. Na koniec będziesz mógł powtórzyć za św. Pawłem:

W dobrych zawodach wystąpiłem, bieg ukończyłem, wiary ustrzegłem. Na ostatek odłożono dla mnie wie­niec sprawiedliwości, który mi w owym dniu odda Pan, sprawiedliwy Sędzia, a nie tylko mnie, ale i wszystkim, którzy umiłowali pojawienie się Jego. (2 Tm 4, 7-8).

Ks. Andrzej Muszala, Jak modlił się Jezus, Wydawnictwo WAM, Kraków 2015


Polecamy:

               

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *