Czuwajcie i módlcie się w każdym czasie – zachęca nas Pan (Łk 21, 36; także Mk 14, 34. 37-38). Jest to zaproszenie, byśmy trwali w postawie gotowości. Uważajcie na samych siebie i na całe stado… Dlatego czuwajcie, pamiętając, że przez trzy lata we dnie i w nocy nie przestawałem ze łzami upominać każdego z was (Dz 20, 28. 31). Czuwajcie, trwajcie mocno w wierze, bądźcie mężni i umacniajcie się! (1 Kor 16, 13). Bądźcie trzeźwi! Czuwajcie! Przeciwnik wasz, diabeł, jak lew ryczący krąży szukając kogo pożreć (1 P 5, 8).
Czujność, o której czytamy w Nowym Testamencie, obejmuje całego człowieka, z jego duchem, duszą i ciałem. Dotyczy relacji z sobą samym, z Bogiem, z innymi ludźmi, a także z otaczającymi nas stworzeniami.
Według Ojców Kościoła czujność to jedna z najważniejszych cech chrześcijanina. „Co powinno cechować chrześcijanina? – pyta św. Ambroży. – Przede wszystkim czuwanie w każdy dzień i w każdą godzinę, by wypełnić to, co się Bogu podoba, wiedząc, że o godzinie, której się nie spodziewamy, Pan przychodzi”. Jest to postawa uważności na nasze tu i teraz.
Każdy z nas powinien czuwać nad sobą samym, bo został nam powierzony wielki skarb: Bóg, który stał się człowiekiem. To Bóg, który pragnie wejść w nasze życie, by objąć swoim błogosławieństwem nasz czas. Potrzeba nam postawy czuwania i kontemplacji, gdyż zostaliśmy wezwani przez papieży bł. Pawła VI i św. Jana Pawła II do podjęcia nowej ewangelizacji. Modlitwą czuwającego chrześcijanina jest Ojcze nasz. Prosimy w niej, by Bóg uwolnił nas od złego, to znaczy od lęków, z których największy jest lęk przed śmiercią. Pragnienie wyrażone w tej modlitwie: Święć się Imię Twoje jest wielbieniem Boga za czas nam dany, przepojony Jego Obecnością. Przyjdź Królestwo Twoje jest ciągle ponawianą prośbą, by Pan do nas przyszedł. Chleba naszego powszedniego… jest prośbą, by Bóg dał nam środki do życia i obdarzył nas duchem wytrwałości.
Postawa czuwania jest także wpisana w misję Kościoła, który nie powinien być skupiony na sobie, lecz przede wszystkim na głoszeniu Jezusa Chrystusa. Prośmy zatem o iście pierwotną gorliwość apostolską, która powinna się wyrażać przez nasze czyny przepojone miłością miłosierną i współczującą.
„Nie mam czasu”
Jak zauważa kard. Carlo M. Martini, jest to częste stwierdzenie wielu ludzi, nawet zakonników13. Sądzimy, że czas całkowicie należy do nas. Tracenie kontroli nad nim kojarzymy z umieraniem i wtedy zaczynamy się bać. Niepokoi nas „uciekający” czas, bo to przypomina nam o naszej granicy, o tym, że jesteśmy stworzeni i nasz czas jest ograniczony.
Można zatrzymać czas uciekając w rozrywki, w zbyt intensywną pracę czy studia. Dlatego także do nas Jezus kieruje słowa napomnienia: Marto, Marto, troszczysz się i niepokoisz o wiele… (Łk 10, 41). Żeby ulżyć trudnej do przyjęcia świadomości końca życia, ludzie uciekają w gromadzenie pieniędzy, zdobywanie władzy, wiedzy czy w obsesyjne poszukiwanie przyjemności. Czynią tak, gdyż są daleko od Boga, który ma czas, ma wieczność. Brak czasu jest wołaniem o Boga, o życie.
Dlatego ważne jest upomnienie Jezusa: Uważajcie na siebie, aby wasze serca nie były ociężałe wskutek obżarstwa, pijaństwa i trosk doczesnych, żeby ten dzień nie przypadł na was znienacka, jak potrzask (Łk 21, 34-35). Ociężałość serca i umysłu może przybierać różne formy. Ktoś popada w melancholię czy w swoistego rodzaju narkotyczny sen zapomnienia, pozbawiając się zdolności planowania swojego życia. Jakże wielu żyje w takim właśnie zapomnieniu. Często żyją oni bez refleksji, bez podejmowania decyzji, bez brania odpowiedzialności za swoje i innych życie.
Obserwujemy we współczesnym społeczeństwie ucieczkę od wolności. A wtedy trudno też spotkać Boga, który powołał nas do wolności i dał nam zdolność do dawania wielkodusznej odpowiedzi. Człowiek nie chce uznać, że Bóg jest Panem czasu, dlatego tylko ludzki czas jest czasem tak wielkiej goryczy. „Nie mam czasu” jest wtedy boleśnie prawdziwe.
Co to znaczy: czuwać?
Popatrzmy na matkę opiekującą się niemowlęciem, na córkę troskliwie towarzyszącą swojej starej matce, na pielęgniarkę troszczącą się o chorego, na kierowcę prowadzącego autobus, na mnicha, który wstaje w nocy, by wielbić Boga. Czuwa też wspólnota Kościoła, by nie oddalić się od swojej pierwotnej gorliwości. Żeby pozostać człowiekiem czuwającym, trzeba zadbać o codzienną refleksję nad swoim życiem, np. przez praktykowanie rachunku sumienia. Jest to dobra okazja, by odczytać znaczenie naszych emocji, impulsów, wewnętrznych napięć. Gdy nie będziemy tego robić, wtedy rządzić nami będą nieuporządkowane uczucia i pragnienia. Jest to trudna droga nabywania w modlitwie umiejętności duchowego rozeznawania, by na wszystko patrzeć i wszystko oceniać z Bożej perspektywy. A jest to perspektywa tajemnicy Wcielenia i Odkupienia.
Czuwać – to także umieć siebie wychowywać, to dobrze wykorzystywać czas, czynić prawdziwymi swoje rozmowy i gesty. Tyle rzeczy puka do moich drzwi, by się nimi zająć. Dlatego trzeba nauczyć się wybierać te, które naprawdę służą większej chwale Boga oraz zbawieniu siebie i innych. Przy końcu naszego życia zapuka do nas także śmierć, by zweryfikować prawdę naszego życia.
Kiedy staniemy się ludźmi naprawdę czuwającymi, wtedy będziemy słyszeć także pukanie Jezusa, delikatne wołanie Pana, który przychodzi do naszych domów. Przychodzi w postaci dziecka czy młodzieńca, jak przyszedł pewnego dnia do św. siostry Faustyny (Dzienniczek, 1312). Zrozumiemy wtedy, co znaczy Jezusowe: Byłem głodny, a dałeś Mi jeść…
Jeśli świadomie zaproszę Jezusa, wtedy przestanę być niewolnikiem „mojego” czasu. Pan puka do moich drzwi, by dzielić swój czas ze mną. Tak przywraca On sens i godność czasu, który został mnie zadany. Gdy podtrzymam w sobie pragnienie, by Go spotkać jak Oblubieńca z Pieśni nad pieśniami, wtedy On uwolni mnie od niepokoju z powodu mijającego czasu.
W obecności przychodzącego Pana Jezusa czas się wypełnia, przywrócona zostaje harmonia i pokój. To Jezus równoważy w nas uczucia serca ze swoją mądrością. Doświadczenie upływu czasu przestaje być wtedy niepokojące. Życie nabiera smaku i choć jego zewnętrznym końcem jest cielesna śmierć, to jednak nie ona odnosi ostateczne zwycięstwo. Chrześcijańska wiara otwiera nas na pełne życie w Bogu, a jego źródłem jest zmartwychwstały Jezus.
Bóg ma czas, ma czas dla człowieka. On przychodzi i puka do naszych drzwi, aby spotkać się z nami pośród wszystkich codziennych wydarzeń: Oto stoję u drzwi i kołaczę… (Ap 3, 20). Przychodzi ofiarować nam swą przyjaźń. On jest zawsze pierwszy w działaniu. On chce, byśmy mieli udział w Jego czasie i w Jego życiu, które jest wieczne.
Marek Wójtowicz SJ
Polecamy: