Czym jest Modlitwa Jezusowa?

Modlitwa Jezusowa niejednokrotnie bywa postrzegana, zarówno na chrześcijańskim Wschodzie, jak i Zachodzie, jako swego rodzaju prywatna formuła modlitewna, mająca poniekąd charakter mechanicznej mantry, której celem miałoby być osiągnięcie jakiegoś błogostanu.

W tym też kluczu postrzegany może być sam nurt monastycznego hezychazmu, w którym Modlitwa Jezusowa zajmuje poczesne miejsce. Skoro bowiem samo słowo „hezychazm” nawiązuje do stanu spokoju, milczenia i cichości (gr. hesychia), to Modlitwa Jezusowa byłaby raczej rozumiana jako rodzaj techniki wprowadzającej w tego typu stan. Z kolei nazywanie Modlitwy Jezusowej modlitwą serca miałoby ubogacać tę technikę o elementy emocjonalne, czułostkowe, a może nawet irracjonalne. Dlatego też naszym zadaniem będzie pokazanie, że Modlitwa Jezusowa jako modlitwa serca jest modlitwą kształtującą dojrzałe życie wewnętrzne Kościoła jako wspólnoty.

W górę umysły i serca
Powyższe słowa zostały zaczerpnięte z tekstu Anafory, czyli Modlitwy Eucharystycznej św. Jakuba Apostoła, która wywodzi się z tradycji jerozolimskiej. I choć Anafora ta należy do bizantyjskiej spuścizny liturgicznej, to jednak bardzo rzadko jest ona wykorzystywana w tej tradycji podczas sprawowania Eucharystii. Należy jednak podkreślić, że w przytłaczającej większości tekstów Modlitw Eucharystycznych Wschodu i Zachodu zawołanie celebransa brzmi: „W górę serca!”. A jednak starożytna liturgia jerozolimska upomina się o dodanie słowa „umysły”. Jest w tym zawarta pewna intuicja, że podczas modlitwy serce i umysł nie powinny z sobą konkurować, a współpracować.

Jak zauważa Jacques Serr, „można rozróżnić – i przeciwstawić sferę uczuciową, myślową, intelektualną, logiczną, racjonalną… Ale serca nie należy sprowadzać do sfery afektywnej, uczuciowej. […] Serce jest pewnym wymiarem duchowym, ontologicznym, stanowi centrum osoby ludzkiej, sferę głębi, gdzie zarówno ciało, jak i dusza wzajemnie się zakorzeniają.

Serce jest żywotnym źródłem bytu”. Z drugiej strony, wschodnie chrześcijaństwo przyznaje prymat sercu: „Serce natomiast oznacza w tradycji wschodniej centrum istoty ludzkiej, źródło aktywnych władz umysłu i woli, punkt, od którego pochodzi i do którego zmierza całe życie duchowe. To źródło mroczne i głębokie, z którego wypływa całe psychiczne i duchowe życie człowieka i poprzez które zbliża się on i jednoczy z samym Źródłem życia”. W tym kontekście należy zauważyć, że choć duchowość chrześcijańskiego Wschodu stawia serce nad umysłem, to jednocześnie przypomina, że serce jest siedliskiem różnych myśli: zarówno dobrych, jak i złych.

Wielcy mistrzowie duchowi ostrzegają, że złe myśli podobne są do żmii. Dlatego należy oczyszczać z nich serce. „Jeśli się tego nie będzie czynić, to żmija uwije sobie gniazdo w wewnętrznych komnatach duszy człowieka, czyli w «niezmierzonych przepaściach serca» i stamtąd będzie atakować to, co jest w nim najbardziej wrażliwe. Wówczas serce takiego człowieka, który nie wypełnia woli Bożej, chociaż jest on wierzącym, stanie się «warsztatem złych myśli» doprowadzających do skalania pożądliwością”.

Powyższe przestrogi wskazują zatem, że – owszem – serce stanowi centrum ludzkiego jestestwa, aczkolwiek w celu zachowania jego nieskazitelności „należy zstąpić z mózgu do serca” – jak nauczał Teofan Pustelnik.

I na tym właściwie polega pod względem techniki Modlitwa Jezusowa: „Skłonić głowę w stronę swego serca, oddalić niepokój myśli, powiedzieć «nie» rozproszeniu, mnogości obrazów, pomysłów, wspomnień. Oddychać spokojnie, wolno, głęboko, wzywając Pana Jezusa. Zatrzymać swoje wewnętrzne spojrzenie na «miejscu serca», na razie ponurym i ciemnym, dokąd modlitwa wprowadza Boskie imię Jezus z rytmem oddychania”. Na tym etapie modlący się przechodzi od umysłu w kierunku serca po to, aby spotkać Boga poprzez wzywanie Imienia Jezus. W ten sposób realizują się słowa Anafory św. Jakuba: „W górę umysły i serca”, na które lud odpowiada: „Wznieśliśmy je do Pana”.

Serce zwrócone ku Jezusowi
Zstąpienie do serca to całkowity powrót człowieka do jedności z Bogiem. Nie ma tu jednak miejsca na żaden rodzaj panteizmu, czyli utożsamiania Bytu Bożego ze światem! Chodzi raczej o wychylenie się człowieka z głębin jego istoty na zewnątrz. Z drugiej strony, chrześcijanin nie zwraca się do Boga niedostępnego, ale do Logosu, czyli Słowa Wcielonego, Jezusa Chrystusa. W ten sposób ludzka natura Syna Bożego zgodnie ze wschodnią myślą teologiczną przypomina w pewnej mierze platońską ideę ludzkości. A zatem człowiek wychyla ku Jezusowi to, co najintymniejsze w jego wnętrzu, czyli swe serce, aby to od Niego zaczerpnąć ideę człowieczeństwa.

Ten proces dobrze oddaje relacja św. Symeona Nowego Teologa związana z odmawianiem Modlitwy Jezusowej: „Symeon twierdzi, że człowiek mający takie doświadczenie – doświadczenie światła, słodyczy i łez – wie, iż: «ktoś się przed nim pojawił». Rozpoczyna się rozmowa: Czyś Bogiem? Tak, jam jest Bóg, który stał się dla ciebie człowiekiem!”.

Właściwie w tym dialogu zawarta jest odpowiedź, dlaczego modlitwę serca można utożsamiać z Modlitwą Jezusową. Modlitwa serca jawi się jako potrzeba odnalezienia pełni człowieczeństwa. A ta urzeczywistnia się w Osobie Jezusa. Dlatego w Centuriach pseudo-Hezychiusza mowa jest o epiklezie10, czyli wzywaniu Jezusa. To wezwanie, będące jednocześnie źródłem Modlitwy Jezusowej, pochodzi z Ewangelii św. Łukasza, w której pewien niewidomy pod Jerychem woła: Jezusie, Synu Dawida, ulituj się nade mną! (Łk 18, 38. 39). Jezus otwiera mu oczy: Przejrzyj, twoja wiara cię uzdrowiła (Łk 18, 42). Niewidomy przejrzał, co w nawiązaniu do praktykowania Modlitwy Jezusowej oznacza tyle, co „otrzymał światło”.

A zatem modlący się słowami Modlitwy Jezusowej: „Panie Jezu Chryste, Synu Boży, zmiłuj się nade mną, grzesznikiem” – prosi o światło dla swego serca. W ten sposób serce staje się oświecone obecnością samego Chrystusa, którego w jednym ze starożytnych hymnów śpiewanych podczas nieszporów bizantyjskich Kościół nazywa Pogodną Światłością – Fos hilaron. Ten starożytny tytuł nadany Synowi Bożemu pozwala nam też lepiej zrozumieć, dlaczego Modlitwa Jezusowa związana jest ściśle z tradycją hezychastyczną. Modlitwa Jezusowa wnosi do serca ludzkiego nie tylko światło, lecz także wewnętrzny spokój i pogodę ducha.

Aby jednak Jezus mógł wejść do ludzkiego serca, nie wystarczy Go wzywać, gdyż nie każdy, kto mówi Mi: „Panie, Panie!”, wejdzie do królestwa niebieskiego, lecz ten, kto spełnia wolę mojego Ojca, który jest w niebie (Mt 7, 21). Dlatego oświecenie nie dokonuje się w łatwy sposób. Niekiedy udzielane jest ono po długim zmaganiu z samym sobą, gdyż serce, jak wspominaliśmy, jest także domeną grzechu, mroku i ciemności. Dlatego Modlitwa Jezusowa ma pobudzać człowieka do żalu za grzechy, szczerej skruchy, a nawet do łez będących „łaską rozrzewnienia”. Po takim oczyszczeniu Jezus jako Mistrz ma dostęp do ludzkiego serca, któremu objawia swą wolę.

Celem Modlitwy Jezusowej nie jest zatem „mistyczna cisza, ale wysłuchiwanie słowa Bożego. Nie pozostajemy na zewnątrz wzywanego Imienia, to wzywanie pozwala nam uczestniczyć w świętym Imieniu Jezusa”. Proces zwrócenia się serca do Jezusa, a następnie trwanie serca w tym Imieniu pozwala chrześcijaninowi na osiągnięcie specjalnych łask, które wiążą się ze światłem i wiedzą, zgodnie z nauką Chrystusa: Światłem ciała jest oko. Jeśli więc twoje oko jest zdrowe, całe twoje ciało będzie rozświetlone (Mt 6, 22). Pierwszą z tych szczególnych łask jest kardiognoza, czyli czytanie w sercu (gr. wiedza lub znajomość serca). Tak bowiem jak Bóg ma wgląd w ludzkie serca, tak też może On udzielić takiej łaski człowiekowi, zwłaszcza wyrobionemu kierownikowi duchowemu, nazywanemu na Wschodzie starcem. Inną szczególną łaską związaną z modlitwą serca jest światło zewnętrzne, bijące od rozmodlonej osoby. Obydwu tych łask doświadczył na przykład starzec św. Serafin z Sarowa.

Modlitwa Jezusowa modlitwą Kościoła
Dotychczasowe nasze rozważania na temat Modlitwy Jezusowej jako modlitwy serca mogą prowadzić do niesłusznego zresztą wniosku, że jest ona na wskroś indywidualistyczna. Gwoli usprawiedliwienia należy zauważyć, że punktem wyjścia naszej refleksji były słowa zaczerpnięte z Modlitwy Eucharystycznej: „W górę umysły i serca”, a przecież Eucharystia jest ze swej natury sprawowana we wspólnocie. Dlatego myliłby się ten, kto by uważał, że Modlitwa Jezusowa jest aż tak wewnętrzna i intymna, że jej celem miałoby być izolowanie wierzącego od reszty świata czy wspólnoty albo skupianie się na sobie samym.

Warunkiem praktykowania Modlitwy Jezusowej jest przede wszystkim chrzest, który jednocześnie otwiera oczy duszy na Boży promień i włącza we wspólnotę Kościoła. Jak stwierdza Jacques Serr, „ochrzczone serce otrzymało łaskę. Imię Jezus w jakiś sposób zostało wyciśnięte na nim, w nim. «Modlitwa Jezusowa» jest rozwinięciem łaski chrzcielnej. «Łaska, którą otrzymaliśmy w chrzcie świętym, jest ukryta w głębinach ducha», pisze nieznany autor. Łaska pozostaje teraz ukryta w głębinach serca. Serce przypomina głęboką studnię kobiety samarytańskiej (J 4), gdzie nieustannie płynie woda żywa, która chce jedynie wytryskiwać ku życiu wiecznemu”.

Bizantyjscy teologowie i mistrzowie duchowi XIV wieku, tacy jak Grzegorz Synaita, Grzegorz Palamas czy Mikołaj Kabasilas, „podkreślali, że modlitwa nie jest indywidualistyczną techniką, lecz wypływa z sakramentów Kościoła: chrztu, bierzmowania i Eucharystii. Chrzest udziela sercu życia, a Eucharystia jest prawdziwym pokarmem serca”. Dzięki przyjmowaniu Eucharystii wierzący staje się Teoforem, czyli nosicielem Boga.

Ponadto uczestniczenie w Eucharystii ze względu na jej wspólnotowy charakter wskazuje, że serce ludzkie ma nie tylko wymiar indywidualny, lecz także eklezjalny, a nawet więcej – kosmiczny. W ten sposób sam Bóg jawi się jako „Serce wszechświata”. Wydaje się, że wspólnota Kościoła, w której zanurzona jest Modlitwa Jezusowa, pomaga także w podkreśleniu innego ważnego wymiaru tej modlitwy, jakim jest czujność serca (gr. nepsis kardias). Zgromadzenie liturgiczne czuwa, oczekuje na spotkanie Pana. W ten sposób realizuje się zachęta św. Pawła stanowiąca jeden z fi larów Modlitwy Jezusowej: Nieustannie się módlcie (1 Tes 5, 17). W efekcie ustawicznego przywoływania Imienia Pańskiego dochodzi do momentu, w którym „Modlitwa Jezusowa uwalnia od wszystkiego poza samym Jezusem”. Jednak tak długo, jak przebywamy tu, na ziemi, mamy spotykać Jezusa przede wszystkim w bliźnich, których On nam postawił na naszej drodze. „Jeżeli widzimy Jezusa w każdym człowieku, jeżeli nad każdym człowiekiem mówimy «Jezus», będziemy szli przez świat z nowym sposobem patrzenia, z nowym darem naszego serca. W ten sposób możemy (na tyle, na ile On jest w nas) przemieniać świat i uczynić swoimi słowa Jakuba skierowane do brata: «Widziałem twą twarz i jakbym zobaczył twarz Boga» (por. Rdz 33, 10)”.

Imię Jezus z języka hebrajskiego oznacza „Bóg zbawia”. Wynika z tego, że Modlitwa Jezusowa to wołanie ludzkiego serca o pomoc Bożą, o życie wieczne. Aby zostać nim obdarowanym, trzeba, by rytm serca człowieka był zharmonizowany z rytmem, którym bije Serce Boga. Naturalnym środowiskiem tej synchronizacji staje się Kościół, a w nim głoszenie słowa Bożego, sprawowanie sakramentów i uświęcanie czasu.

Marek Blaza SJ


Polecamy:

73674     z_76325     74072     moc_modlitwy

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *