Jak się modlić, kiedy nie umiemy tego robić?

Gdy nie umiemy się modlić tak jak trzeba… (Rz 8, 26). Zaskakujące, że samo Słowo Boże mówi o naszej nieumiejętności modlenia się.

Święty Paweł na pewno był człowiekiem modlitwy, był mistykiem, a mimo to napisał powyższe słowa. Otóż on, jak każdy chrześcijanin, doświadczył nieumiejętności modlitwy. Ta nieumiejętność, niewiedza, jak się modlić (tekst oryginalny mówi ouk oidamen ti – „nie wiemy jak”), należy do istoty modlitwy chrześcijańskiej. Nieprzypadkowo jedno z klasycznych dzieł o modlitwie chrześcijańskiej nosi tytuł Obłok niewiedzy.

Jednak to żadna tragedia, albo inaczej: raczej to taka tragedia, jak Krzyż Jezusa. Nie umieć, nie wiedzieć, nie mieć skąd wziąć… Rzeczywiście, człowiek nie ma skąd wziąć, by się modlić po chrześcijańsku. Skąd bowiem ma wziąć życie, by je tracić? Gdzie jest owo źródło życia? Duch Święty, uosobiona Miłość Ojca do Syna i Syna do Ojca – oto prawdziwe źródło życia. Z Niego człowiek się zrodził i z Niego rodzi się ustawicznie, w sposób szczególny na modlitwie.

Duch sam przyczynia się za nami w błaganiach, których nie można wyrazić słowami (Rz 8, 26). Tekst natchniony mówi, że to nie Duch Święty przez człowieka, czy człowiek w Duchu Świętym, ale Duch sam… Co Apostoł chce przez to powiedzieć? Otóż to, że modląc się, w naszej absolutnej nieumiejętności jesteśmy wprowadzani w naturę Boga, staje ona przed nami otworem. Czyż nie jest to zaskakujące, że nieumiejętność staje się bramą? To kolejny paradoks chrześcijaństwa i konkretny wyraz Pawłowego: kiedy jestem słaby, właśnie wtedy jestem mocny.

Słowo „przyczynia się” (hyper-entynchanei) jest tu szczególne, to Pawłowy neologizm. Apostoł nie chce wybierać innych słów, choć w religijnym słowniku Greków ma ich pod dostatkiem. Wyraźnie jednak czuje ich nieadekwatność. Tworzy więc słowo nowe, dodając przedrostek hyper – „ponad wszelką miarę”. Owo wstawianie się Ducha ponad wszelką miarę dokonuje się poprzez „niewyrażalne westchnienia”. To niewyrażalność wewnętrznej Miłości Trójcy, której jedynym słowem jest Syn. Tak więc przez ludzką słabość, przez nieumiejętność, niewiedzę, jak się modlić, wchodzi się na najwyższe szczeble modlitwy chrześcijańskiej, podobnie jak przez słabość i śmiertelną niemoc na krzyżu Jezus przeszedł do Ojca i otrzymał nowe życie – życie nieśmiertelne. To samo dzieje się w chrześcijaninie, który się modli.

Tak pojęta istota modlitwy chrześcijańskiej rzuca zupełnie nowe światło na techniki i metody modlitewne. Wszystkie one muszą zawieść, aby przejął nas Duch Święty. Można by nawet powiedzieć: im wcześniej zawiodą, tym lepiej. Tu jednak może zrodzić się pytanie: Czy takie techniki i metody są w ogóle potrzebne, skoro ostatecznie muszą zawieść? Równie dobrze jednak można by zapytać: Po co języki, skoro to, co najważniejsze i najpiękniejsze, pozostaje niewyrażalne? Otóż tak jak języki prowadzą ostatecznie do odkrycia niewyrażalnego, tak też techniki i metody modlitewne prowadzą do modlitewnej paschy, do wydania swego życia w ręce Boga, aby je od Niego znów odzyskać. W chrześcijańskiej modlitwie techniki i metody są względne i ich zmiany na pewnym etapie już nie pomagają. Byłoby to podobne do przechodzenia z jednego języka na drugi, by wyrazić to, co niewyrażalne. Nie znaczy to jednak, że nie jest dobrze znać wiele metod modlitwy, tak jak dobrze jest znać wiele języków.

Ważne, by pamiętać, że technika czy metoda nie stanowi istoty modlitwy chrześcijańskiej, jak w medytacji Dalekiego Wschodu. Podobnie jak Prawo starotestamentalne (por. Rz 6-7), nawet gorliwie wypełniane, samo z siebie nie prowadzi do usprawiedliwienia i zbawienia, tak też techniki i metody modlitwy, same również będące pewnym rodzajem prawa, nie prowadzą do celu modlitwy chrześcijańskiej. Jedne i drugie prowadzą natomiast do odkrycia własnej niemocy i otwarcia się na Zbawiciela, który jest naszą Paschą.

Stanisław Łucarz SJ


Polecamy:

                              

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *