W Mszale Rzymskim, w czwartej prefacji zwykłej, jest takie zdanie: „Nasze hymny pochwalne niczego Tobie nie dodają, ale przyczyniają się do naszego zbawienia”. A zatem to my mamy szczęście je „odmawiać”, to jest ważne dla nas, a nie dla Pana Boga. To zdanie trzeba sobie powtarzać.
W Bogu nie ma żadnych potrzeb, w związku z czym On naszych modlitw nie potrzebuje. Co więcej, On nas nie potrzebuje – w żaden sposób, do niczego. Przy okazji czytania opisu stworzenia świata nie mogę oprzeć się wrażeniu, że ludzie myślą: no tak, biedak był sam i w tej samotności nie miał do kogo ust otworzyć, w związku z czym stworzył sobie człowieka. Alternatywą jest inna karykatura, bardzo modna zwłaszcza w epoce oświecenia, a mianowicie, że Bóg sobie stwarza czcicieli: On jest wprawdzie wielkim Królem, ale nie ma nikogo, kto by to zauważył, więc pstryk – stwarza sobie wyznawców. Trochę tak jak w Małym Księciu, który przylatuje na planetę, na której siedzi sam król:
„– Ukłoń mi się, bo jestem królem.
– A dlaczego mam się tobie kłaniać?
– Ukłoń mi się, jesteś moim poddanym”.
Ten król jest upiorny, próbuje zmusić ludzi do poddaństwa, żeby nareszcie mógł się poczuć królem.
Trzeba jasno powiedzieć, że: po pierwsze, Pan Bóg nikogo nie potrzebuje; po drugie, wcale nie jest samotny; po trzecie, na pewno nie potrzebuje czcicieli. Jeżeli jesteś pełnią wszystkiego, to nie potrzebujesz, żeby ktoś cię o tym przekonywał. Bóg nie jest pełnią relatywnie, nie jest Bogiem dlatego, że jest lepszy od innych, że potrafi więcej. Jest Bogiem dlatego, że Nim jest – bez żadnych odniesień. Nawet jeżeli my czasem takie porównania stwarzamy, to w istocie są one tak nieadekwatne, że nic Panu Bogu nie przydają, a nawet mogą zaciemnić Jego obraz w naszych oczach. Pomijam tutaj fakt, że my najprawdopodobniej nie jesteśmy pierwszymi inteligentnymi istotami, jakie Pan Bóg stworzył. Są nimi choćby aniołowie, od których dzieli nas przepaść, jeśli chodzi o sposób bytowania, o umiejętności, o doskonałość.
Bóg nas stwarza dla nas samych. Bóg nas stwarza również po to – i to jest wielka rzecz – żeby się sobą podzielić. Tak chciał – koniec, kropka. On się nie musi tłumaczyć. A jeżeli koniecznie chcielibyśmy znaleźć jakiś inny, poza wolą Bożą, powód naszego istnienia, to będzie nim miłość, która chce podzielić się dobrem ze stworzeniem. Z tym że wola, miłość, dobro w Bogu nie istnieją osobno, ale są jednym. Co ciekawe, to jest dokładnie definicja miłości, jaką znajdujemy u świętego Tomasza z Akwinu: miłość składa się z dwóch pragnień: jedno to jest pragnienie dobra dla drugiego człowieka, a drugie – chęć bycia z tym człowiekiem. W przypadku relacji Boga z człowiekiem następuje cudowne zjednoczenie tych dwóch dróg miłości: On chce dla nas dobra, a tym dobrem jest On sam. Dlatego jednocząc się z nami, daje nam Siebie, bo wie, że to jest dla nas prawdziwie dobre.
Podstawową relacją, jaką mamy z Bogiem, jest relacja Stwórca – stworzenie, ewentualnie: Pan i własność. Tak, On jest moim Panem, a ja jestem Jego poddanym. Jego dzieckiem oczywiście też, bo w Chrystusie mnie usynowił, ale i tak jestem Jego własnością. To nie my tworzymy z Boga Pana i Króla, tylko On nam objawił, że jest naszym Panem i Królem, bo nas stworzył, daje nam życie, daje nam łaskę i nas zbawia. On jest naszym Królem, a my poddani. Oczywiście, Bóg nam robi nieprawdopodobną łaskę, bo wchodzi z nami w Przymierze.
To jest dopiero przełom! Ów Pan, który mógłby wymóc na nas posłuszeństwo, mówi: „Ja chcę wejść z tobą w przymierze, chcę być twoim sprzymierzeńcem”. I to Przymierze będzie trwało i trwało, aż do niesamowitego zjednoczenia, które dokonało się w Chrystusie, gdzie Bóg i natura ludzka stają obok siebie, w jednej Osobie Słowa – w jednej Osobie Jezusa Chrystusa. To jest Jego decyzja, On wychodzi z inicjatywą, wiedząc, że w ten sposób głębiej, mocniej, prawdziwiej Go przyjmę i będzie to dla mnie dobre. Zjednoczenie z Bogiem w miłości to jest dobro dla mnie. On mi je ofiaruje. A jeśli je przyjmę i potwierdzę własnym zaangażowaniem, to stanę się już nie tylko Jego własnością i poddanym – choć same w sobie są to już bardzo zaszczytne tytuły – ale przyjacielem.
Paweł Krupa OP
polecamy: