Jak modlić się słowami „Jezu, Ty się tym zajmij”?

 

 

Karol Wilczyński: Modli się ojciec słowami „Jezu, Ty się tym zajmij”?
Grzegorz Marszałkowski OFMCap:
Pewnie. Myślę, że przesłanie i życie księdza Dolindo jest dla nas proroctwem. To kolejna modlitwa, którą mam w swoim „repertuarze”.

Ojciec Grzegorz Marszałkowski: Często?
Nie modlę się często całą modlitwą, tak zwanym aktem zawierzenia, ale wykorzystuję tę krótką formułę – „Jezu, Ty się tym zajmij”. Jest piękna i przez to bardzo mi bliska, podobnie jak „Jezu, ufam Tobie”. Traktuję ją jak akt strzelisty i te słowa wypowiadam wielokrotnie w ciągu dnia.

Akt strzelisty? Jak ojciec to rozumie?
Akt strzelisty to praktyka zakonna, ale dziś wykorzystywana też przez świeckich. To akt, który przypomina wypowiadającej go osobie o ciągłej obecności Boga, o Jego działaniu w naszym życiu. Dzięki temu, że powtarzam tę modlitwę wielokrotnie, zawierzam siebie i wszystkie sprawy Bogu.

Czyli nie tylko zakonnicy mogą korzystać z aktów strzelistych?
Oczywiście, to forma modlitwy dostępna dla każdego. I to mimo że dojrzałość duchowa jest różna, to wydaje mi się, że każdy chrześcijanin może wypowiadać często akt strzelisty „Jezu, Ty się tym zajmij”.

Poleca ojciec tę modlitwę innym?
Tak, szczególnie po spowiedzi. Choć dostrzegam też, że wiele osób uśmiecha się, słysząc nazwisko księdza Dolindo czy tytuł biografii, którą polecam.

Co oznacza „zawierzenie”, o którym tak często wspomina ksiądz Dolindo?
Zawierzenie jest pierwszym krokiem w naszym życiu duchowym, prawdziwym początkiem. Ozna­cza ono przyznanie, że nie jesteśmy w stanie sami kierować własnym życiem i je powierzamy. Świa­domość własnych granic jest kluczowa w tym zawierzeniu.

I jaka jest rola modlitwy księdza Dolindo w zawierzaniu siebie?
odlitwa księdza Dolindo odpowiada właśnie temu pierwszemu krokowi: „Boże, nie radzę sobie z czymś”. Jaka jest odpowiedź? „Zajmij się tym, pomóż mi, ufam Tobie”. Modlitwa „Jezu, Ty się tym zajmij” zawiera w sobie świadomość, że mam za krótkie nogi, za krótkie ręce, więc „Ty się tym zajmij”. Samemu nie dajemy rady, to normalne. Ważne, by umieć to oddać temu, kto nie jest tak ograniczony jak my.

Czy nie wynika z tego fakt, że my – jako chrześcija­nie – jesteśmy strasznie nieporadni? Że wszystko musimy oddawać Bogu?
Na tym właśnie polega chrześcijańska pokora! Bez Boga nic nie możemy uczynić. I co ważne, pokora – rozumiana jako świadomość własnych ograniczeń – jest pierwszym owocem naszych mo­dlitw. Pokora jest jak brama do ogrodu. Jeśli przez nią nie wejdziemy, to nie ma mowy o żadnym innym owocu modlitwy i życia duchowego.

Czasami przed nawróceniem wydaje nam się, że mamy wszystko pod kontrolą. Ale tak nie jest. Najlepsi kontrolują może 30 proc. tego, co dzieje się w ich życiu. Choć pewnie mniej! „Zrobię wszystko swoimi rękami” – myślą. W takim wypadku modlitwa „Jezu, Ty się tym zajmij” może uratować życie, bo może przypomnieć, że to jednak nie ja sam kieruję swoim życiem.

Co to dokładnie znaczy? Kto kieruje moim życiem?
To oznacza świadomość, że wiele rzeczy, które dzieją się w moim życiu, jest poza mną i nade mną. Nie mam na nie wpływu. Co więcej, ktoś kieruje naszym życiem – Jezus, który to wszyst­ko prowadzi. Myślę, że dlatego historia księdza Dolindo jest dobra dla kapłanów. Pokazuje, że Kościół to nie jest nasze „ranczo”, a kapłaństwo nie jest orderem, który nosimy na sutannie czy habicie. To wszystko jest nam dane od Boga.

W jaki sposób słowa „Jezu, Ty się tym zajmij” mogą nam pomóc – tak konkretnie?
Na przykład przy podejmowaniu codziennych decyzji. Takich najprostszych. Warto zawierzać wszystkie proste rzeczy. Duch Święty działa nawet w tym i warto o tym pamiętać.

Czy można mieć pewność, że modlitwa księdza Dolindo zawsze zadziała?
Takiej pewności nigdy nie ma. Można ją mieć – choć nadal w ograniczonym zakresie – tylko po konsultacji ze spowiednikiem lub kierownikiem duchowym. Szczególnie przy ważnych decyzjach – dotyczących na przykład powołania – ważna jest rozmowa z osobą doświadczoną.

A czy diabeł może działać w tej modlitwie?
Myślę, że nie. Na pewno nie w samej modlitwie. To modlitwa w imię Jezusa. Ale już w naszej świadomości tak, może działać tam, gdzie nie jesteśmy do końca otwarci na działanie Ducha Świętego.

Jak się na Niego otwierać?
Być posłusznym czy też, jak mówi ksiądz Dolindo, być ślepo posłusznym. To nie przychodzi łatwo. Na przykład w życiu zakonnym oznacza przyznanie, że mimo wszystko to Duch Święty kieruje decyzjami mojego przełożonego, który podjął tę straszną decyzję. Pan Bóg czasem chce czegoś, co bardzo nam się nie podoba. Jak się otwierać? Przypominać sobie, że to nie ja kieruję swoim życiem. Człowiek pokorny wie, że niewiele ogarnia.

Ślepe posłuszeństwo jednak może się źle kojarzyć.
Może tak. Opowiem zatem historię z życia św. Fran­ciszka. Kiedyś, przed nawróceniem, przyśnił mu się Pan Bóg – choć sam Franciszek nie wiedział wtedy, że to Pan Bóg. Przyszły święty marzył wówczas o tym, by mieszkać w pięknym zamku, być rycerzem, mieć wspaniałą żonę, dzieci, władzę i sławę. Nic w tym złego, takie są ludzkie pragnienia. Normalka. Ale stało się inaczej. Pan Bóg mu mówi: „Komu chcesz służyć – słudze czy Panu?”. Franciszek odparł: „Jasne, że Panu”. „To dlaczego służysz słudze?”.

Wtedy Franciszek odkrył, że chce być sługą Największego Króla. Bez pośredników. I być może na początku droga mogła być dla niego trudna – zero bogactw, zero sławy, celibat, ubóstwo… Ale bezkompromisowa służba dała mu o wiele więcej. Kto by dziś o nim pamiętał jako o sławnym rycerzu? Nie mówiąc o dziesiątkach tysięcy bezpośrednich naśladowców.

Jak się modlić modlitwą księdza Dolindo, by się tak powierzyć? By budować w sobie to ślepe po­słuszeństwo woli Bożej?
Przede wszystkim wypowiadać je z wiarą w imię Jezusa. „Jezus” to potężne imię, które ma moc. Może nie do końca mamy dziś taką wrażliwość, że słowa, imiona mają moc. Ale Jezus to imię naszego Zbawiciela. Przywołanie go z wiarą, przywołuje też moc Jego zbawczej ofiary na krzyżu. I serio – jeśli ktoś powie z wiarą, żeby ta góra się przeniosła, to ona się przeniesie.

Czy poleciłby więc ojciec tę modlitwę osobie, która na przykład od pięciu lat nie była u spowiedzi? Albo osobie, która skupia swoje życie na budowie kariery w jakiejś korporacji? Innymi słowy, czy ta moc imienia Jezus zadziała też w ustach grzesznika?
Jasne, że tak. Szczególnie ludziom z korporacji. Przyzywanie imienia Jezus w ich przypadku może mieć moc przemiany nie tylko mnie, ale także ludzi dookoła. Trzeba jednak pamiętać, że moc będzie z nami wtedy, gdy mamy wiarę. „Jezu, Ty się tym zajmij” to nie zaklęcie, „hokus-pokus”, które przyniesie od razu pożądane skutki.

Rzeczywiście czasami nic się nie dzieje. Modlitwa „nie działa”.
Tak, mamy za mało wiary. „Wstań i chodź” – widziałem to na własne oczy, gdy te słowa w imię Jezusa i z wiarą wypowiedział ksiądz Bashobora. Słowa mają moc, która jest związana z wiarą i darem Ducha Świętego. Nie patrzmy na tę modlitwę w kategoriach ekonomii, skuteczności.

Nie masz męża? Nie znajdujesz swojego powołania? Szukasz skutecznego patrona? W tych pragnieniach nie ma niczego złego, dobrze, że ludzie tego szukają. Ale rozwiązanie jest we mnie, jest w tym, czy wierzę. Czy zawierzam pokornie te sprawy Bogu i pozwalam Mu rzeczywiście działać.

Jak Mu na to pozwolić? Szczególnie jeśli chcę, by moja prośba się spełniła.
Zacząć od siebie, zacząć z Nim współpracować. Zaczynaj swój dzień od znaku krzyża. Wchodź na chwilę do kościoła, gdy go mijasz. Odmawiaj codzienny rachunek sumienia. Korzystaj ze spowiedzi. I pamiętaj przede wszystkim o tym, że Bóg cię prowadzi od momentu narodzin. Te proste gesty, pro­ste działania pozwalają Bogu rzeczywiście działać.

Co robić, jeśli mimo wszystko modlitwa wydaje nam się niewysłuchana?
Czasami Bóg działa na swój sposób, który nie do końca odpowiada naszym oczekiwaniom. Pamię­tam sytuację podczas modlitwy o uzdrowienie, kiedy jeden z moich współbraci prowadził mo­dlitwę i… zamiast osoby, nad którą się modliliśmy, sam został uzdrowiony. Cierpiał na cukrzycę, te­raz jest całkowicie zdrowym człowiekiem. Stał się cud, choć nie taki, o jaki prosiliśmy. Czasem słyszę świadectwa osób, które otrzymały coś innego, ale coś o wiele lepszego niż to, o co pierwotnie prosiły. „Jezu, Ty się tym zajmij” nie działa jak pięć złotych wrzucane do automatu z coca-colą. W naszej modlitwie musimy Bogu zostawić przestrzeń wolności. Nie mówić dokładnie, co ma zrobić, ale oddać Mu wszystko. Uwierzyć, że On się tym zajmie, po swojemu.

Ojciec Grzegorz Marszałkowski należy do zakonu Braci Kapucynów. Obecnie jest dyrektorem Dzieła Pomocy św. Ojca Pio w Krakowie.

Rozmowa pochodzi z książki: Jesteś w dobrych rękach. Poznaj prawdziwą moc modlitwy „Jezu, Ty się tym zajmij” ks. Dolindo, Wydawnictwo WAM, Kraków 2018

 

 


Polecamy:

                    

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *