Modlitwa i uzależnienie od pornografii

 

Chciałbym się podzielić z Wami moim świadectwem o uzależnieniu od onanizmu i pornografii oraz o przygodzie z Nowenną pompejańską. Może ktoś dzięki temu postanowi zawalczyć i zmienić swoje życie, uważam, że na lepsze.

Nie będę oryginalny, pisząc o tym, jak rozpoczęła się moja „przygoda” z ona­nizmem. Zaczęło się to w wieku, jeżeli dobrze pamiętam, trzynastu lat, kiedy to kolega przyniósł do szkoły gazetkę z pa­niami. Powiedzenie „ciekawość to pierw­szy stopień do piekła” jest tutaj w pełni trafione. Zaczęło się niewinnie („zerknę tylko, przecież to nie grzech’”). Jednak pobudzona ciekawość i wyobraźnia nie dawały spokoju. Obrazki roznegliżowa­nych pań przestały wystarczać, z czasem doszły filmy pornograficzne. Patrząc z perspektywy czasu, to jest według mnie gwóźdź do trumny. Możliwość ogląda­nia współżycia niesamowicie pobudza wyobraźnie, co z czasem przeobraża się w uzależnienie. Tak też było w moim przypadku. Jednak ja zdałem sobie spra­wę, że jestem uzależniony, dopiero po sześciu latach. Na początku traktowałem to jako poznawanie własnego ciała, uzasadniając swoje postępowanie wszech­obecną opinią mediów czy nawet lekarzy specjalistów. Poza tym onanizm pozwa­lał rozładować napięcie seksualne, odstresować się. Przez długi czas nawet nie zdawałem sobie sprawy, że to, co robię, jest grzechem ciężkim. Nieświadomy popełnianego grzechu, przystępowałem do komunii świętej.

Dopiero w liceum zapaliła się w mojej głowie lampka świadomości – coraz bardziej zaczęło dręczyć mnie sumienie, którego głosu nie mogłem uciszyć. Tak właśnie rozpoczęła się moja walka z – jak się później okazało – uzależnieniem od onanizmu i pornografii. W sieci natknąłem się na świadectwa onanistów. Wtedy dopiero przejrzałem na oczy. Zacząłem dostrzegać to, co niewidoczne było wcześniej. Masturbacja niszczy nasze życie. Sam zacząłem dostrzegać zarówno psychiczne, jak i fizyczne skutki onanizmu. Wymieniać ich tu nie będę, bo oryginalny raczej bym nie był i zapewne powtórzyłbym większość skutków, o których przeczytałem w różnych świadectwach i nie tylko. Pełen entuzjazmu i mobilizacji, aby skończyć z tym „dziadostwem”, ruszyłem do działania. Plany były ambitne i niestety planami tylko pozostały. Nawet nie zdawałem sobie sprawy, jak ciężko będzie z tym uzależnieniem walczyć. Próbowałem naprawdę wielu sposobów, lecz skutek był zawsze taki sam.

Około października 2014 roku coś zaczęło się zmieniać. W lutym 2015 roku miałem zaplanowaną obronę pracy inżynierskiej, dlatego też potrzebowałem „czystego umysłu” (to właśnie jest jeden ze skutków onanizmu – otępiałość, le­nistwo, brak chęci do działania). Wtedy to wytrzymałem trzy miesiące („Da się? Da się”). Podczas tych miesięcy miałem OGROMNE OPARCIE W JEZUSIE CHRYSTUSIE i gdyby nie nieustanne rozmowy, prośby, to pewnie bym nie dał rady (chwała Panu!).

Kiedy opadł stres związany z obroną pracy, przyszedł błogi spokój i niestety powróciłem do onanizmu, który zresztą uderzył ze zdwojoną siłą. Jednak teraz było już inaczej. Miałem większą świadomość i więcej siły, jednak wiedziałem, że sam nie dam rady z tym wygrać. „Wszystkie troski wasze przerzućcie na Niego, gdyż Jemu zależy na was” (1 P 5,7). Prosiłem Pana Jezusa, żeby dał mi znak, pod­powiedział, co mam robić, w jaki sposób z tym walczyć. Wtedy nagle zaczęły do mnie docierać informacje o Nowennie pompejańskiej. Jednak byłem, jakby to powiedzieć, dość sceptycznie nastawiony. Nie mogłem wyobrazić sobie, jak mógłbym wytrwać w pięćdziesięcioczterodniowej modlitwie (jak znaleźć czas i miejsce pełne ciszy i spokoju).

Minęło kilka miesięcy, a mnie w głowie stale co jakiś czas przemykały słowa „Nowenna pompejańska”. Wtedy właśnie natrafiłem na YouTubie na świadectwo o Nowennie pompejańskiej, które wywarło na mnie ogromne wrażenie. Postanowi­łem spróbować, w końcu nic nie mam do stracenia, mogę tylko zyskać. Nie było łatwo. Pracowałem, dlatego też musiałem część nowenny odmówić rano, żeby nie zostawiać całości na wieczór, gdy wracałem dość zmęczony. Było dokład­nie tak jak w świadectwach innych osób. Zło nie dało o sobie zapomnieć. Niestety podczas części błagalnej upadłem dwa razy. Miałem wtedy chwilę zwątpienia, chciałem nawet zrezygnować. Jednak głos w mojej głowie mówił, żebym się nie poddawał, nie tym razem. Udało mi się wytrwać do końca. Nie ukrywam, że liczyłem na całkowite uwolnienie od tego uzależnienia po skończeniu nowenny. Jednak Maryja, Matka Boża, dokładnie wie, co robić. Dopiero po zakończeniu nowenny zobaczyłem, jak niezwykłą siłę ma różaniec. Jak tylko odłożyłem różaniec, gwałtownie dał o sobie znać onanizm. Z początku zastanawiałem się, jak to możliwe, bo przecież po odmówieniu nowenny miałem być uwolniony od uzależnienia. Byłem niecierpliwy, oczekiwałem reakcji, wysłuchania mojej prośby skierowanej do Maryi. Po około miesiącu zauważyłem, że moje pożą­danie słabnie. Uległem po raz kolejny, ale tym razem było inaczej. W ogóle nie miałem chęci, żeby to zrobić – upadłem, jakby to powiedzieć, z przyzwyczajenia. Byłem całkowicie obojętny. Pragnienie pożądania zamieniało się w pragnienie czystości, o czym wspomnę na końcu.

Chciałbym zwrócić się do wszystkich, którzy tkwią w tym „dziadostwie”. Uwierzcie mi, że sam fakt, że czytacie świadectwa innych osób, jest małym (wielkim) krokiem do tego, żeby z tym zawalczyć i z czasem się uwolnić. Pan Bóg widzi nasze starania i docenia każde, nawet te najmniejsze działania. Gdy upa­dacie, to zawsze podnoście się po upadku. Ja miałem często tak, że po onanizmie po prostu wstydziłem się zwrócić do Pana Boga. No bo jak to, upadłem, a za chwilę mam składać ręce do modlitwy, chyba nie „wypada”. TO JEST BZDURA. Jeżeli upadłeś/aś, to najpierw pomódl się. Bo tylko dzięki Bogu możemy powstać i walczyć dalej – „Wszystko mogę w Tym, który mnie umacnia”.

Wracając do nowenny, nie zrażajcie się tym, że nie dostąpiliście cudu zaraz po odmówieniu nowenny, jak można prze­czytać w świadectwach innych osób. Nasza kochana Matka Boża wie, co dla nas dobre, i uwierzcie, że zawsze wysłuchuje naszych prósb, tylko nieraz potrzeba czasu i przede wszystkim cierpliwości z naszej strony. Ja powoli dostrzegam działanie Maryi w moim życiu, za co dziękuję z całego serca.

Chciałbym polecić wam film, który mnie osobiście bardzo podbudował w wierze, mianowicie: Bóg nie umarł (ang. God’s Not Dead) z 2014. Obejrzyjcie na YouTube też wideo Lifehouse – Everything Skit Remastered. Przedstawienie świetnie obrazuje, że Bóg jest wielki i nigdy nas nie opuszcza.

Walka z onanizmem, kiedy już sobie uświadomimy, że jesteśmy uzależnie­ni, jest niesamowicie trudna, ale wielka sprawa wymaga cierpliwości i ciężkiej pracy. Uwierzcie, że warto. Upadałem setki razy, miałem chwilę zwątpienia, wiele przez to straciłem w moim życiu, jednak cały czas walczyłem. Teraz wiem, że mój wysiłek nie poszedł na marne. Ktoś zapewne może powiedzieć: „Po co się męczyć, na co ten wysiłek?”. Tak i ja myślałem kiedyś, jednak jeśli wytrzy­masz dłużej, na przykład miesiąc, to zo­baczysz i docenisz, jak piękne jest ŻYCIE. Nagle zaczynają cieszyć cię najmniejsze rzeczy, słońce jaśniej świeci, niebo jest bardziej niebieskie, trawa bardziej zielo­na. Wszystko układa się po twojej myśli. Jest fantastycznie. Trudno mi to wyjaśnić, ale kiedy byłem „czysty” przez dłuższy czas, to życie wydawało się piękniejsze.

Na koniec chciałbym przytoczyć cytat z wyżej wspomnianego filmu, któ­ry jest bardzo prawdziwy i utkwił mi w pamięci: „Czasami diabeł pozwala ludziom wieść życie wolne od kłopotów, bo nie chce, by zwrócili się do Boga. Twój grzech jest jak więzienna cela, ale miła i przyjemna, a Tobie wydaje się, że nie ma potrzeby z niej wychodzić. Drzwi są szeroko otwarte, aż pewnego dnia…. czas się skończy, drzwi celi zamkną się z hukiem… i nagle… będzie za późno”. Moc różańca, Nowenny pompejańskiej, jest niewyobrażalnie wielka. Zachęcam wszystkich, żeby spróbowali i wytrwali. Pamiętajcie, nigdy nie jest za późno. Z Bogiem!

Świadectwo anonimowe


Polecamy:

                    

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *