Zrozumieć Ojcze nasz

Gdy Jezus przyszedł, by oznajmić ludziom dobrą nowinę, dał im modlitwę.

Słowo „Ewangelia”, oznaczające „dobrą nowinę”, nie pojawia się w niej wprost. Mimo to modlitwa ta jest ważną pomocą, która pozwala nam wejść w głąb dobrej nowiny – a może raczej należałoby powiedzieć, że pozwala dobrej nowinie wejść w nas. Naszym powołaniem nie jest po prostu uwierzyć w dobrą nowinę. Mamy stać się ludźmi dobrej nowiny. Nie zdołamy tego uczynić, próbując stać się nimi o własnych siłach. Możemy tego dokonać jedynie poprzez modlitwę. A jeśli sam Jezus był i pozostaje pierwszym człowiekiem dobrej nowiny, to powinniśmy zacząć właśnie od modlitwy, którą dał swoim uczniom.

I tu dochodzimy do zagadki. Największą popularnością słusznie cieszy się modlitwa, którą nazywamy Modlitwą Pańską (Mt, 6, 9–13). Odmawia ją wielu ludzi, którzy nauczyli się jej w młodości, nawet jeśli teraz są daleko od Kościoła. Jest w niej jednak coś osobliwego. Właściwie jest w niej parę osobliwych rzeczy. Gdybyśmy wyszli od wyobrażeń, jakie większość ludzi ma o dobrej nowinie, i wyrazili je w modlitwie, prawdopodobnie nie przypominałaby ona wcale modlitwy, której nauczył nas Jezus. Mogłaby ona brzmieć na przykład tak:

Boże, wybacz mi moje grzechy i zabierz mnie na zawsze do nieba (a przy okazji pomóż mi teraz przestać grzeszyć).

Boże, dziękuję ci, że pokazałeś mi, jak żyć. Pomóż mi, bym żył, jak mi pokazałeś.

Boże, daj mi dość pożywienia, bym mógł przynajmniej wyżywić moją rodzinę.

Boże, spraw, aby na świecie zapanowała sprawiedliwość, której on tak potrzebuje.

Boże, proszę, uzdrów Annie, Bena, Caroline, Davida, Eleanor i Franka (i tak dalej, zgodnie z kolejnymi literami alfabetu).

Żadna z tych modlitw sama w sobie nie jest zła. O wiele lepiej modlić się o przebaczenie, o wskazówki moralne i odwagę, o pożywienie, o sprawiedliwość i o uzdrowienie, niż nie modlić się wcale. Ale Modlitwa Pańska nie rozpoczyna się od żadnej z tych próśb, choć wszystkie je w sobie zawiera.

Mam wrażenie, że Modlitwa Pańska nie jest po prostu listą najważniejszych tematów. Jest listą priorytetów. Podejrzewam, że większość z nas zaczyna modlić się dopiero przy końcu, i może nigdy nie wraca do początku. Być może jednym ze sposobów na to, jak pojąć dobrą nowinę i stać się ludźmi dobrej nowiny, jest odmawianie tej modlitwy w kolejności, w której Jezus nas jej nauczył. Jest to trudniejsze, niż mogłoby się wydawać.

Pomyślmy o tym tak: Modlitwa Pańska zaprasza nas, byśmy weszli do środka, jakbyśmy wchodzili do wielkiego, wspaniałego pałacu i mieli poczuć się w nim jak u siebie w domu. Sądzę jednak, że większość z nas wchodzi do niego niewłaściwym wejściem. Wyobraźmy sobie, że zostaliśmy zaproszeni do pięknej posiadłości. Podjeżdżamy długą aleją do głównego budynku, ale po zaparkowaniu samochodu gubimy drogę i natrafiamy na tylne drzwi. Wchodzimy do środka i zaczynamy się rozglądać. Znajdujemy się w małej kuchni na skraju domu; widzimy jakieś potrawy i kilka kubłów na śmieci. Nie tego oczekiwaliśmy, choć na widok potraw czujemy głód. Potem powoli odnajdujemy drogę do właściwej kuchni, gdzie pełen posiłek jest już prawie gotowy. Wszystko wygląda wspaniale, ale wiemy, że weszliśmy niewłaściwym wejściem. Wędrując dalej po domu, natrafiamy w końcu na hall przy głównym wejściu. Teraz dopiero zaczynamy dostrzegać, jaki jest układ domu. Docieramy wreszcie do drzwi wejściowych i od tyłu widzimy naszego gospodarza. Wciąż nas oczekuje. Gdy się z nim witamy, jest zmieszany i zaskoczony, że najwyraźniej weszliśmy tylnym wejściem, ale cieszy się, że w końcu przyszliśmy. Teraz możemy usiąść i cieszyć się ze spotkania. Owszem, wiemy też, że wkrótce zasiądziemy do wspaniałego posiłku.

Oczywiście najważniejsze, że weszliśmy do środka, nawet gdybyśmy włamali się przez okno. Ale skoro już tam jesteśmy – i skoro wiemy już, że jesteśmy mile widziani i nie zostaliśmy uznani za intruzów – warto spróbować pojąć, jaki właściwie jest układ domu, do którego weszliśmy, i jak na przyszłość wchodzić do niego stosownie, to jest głównym wejściem. (…)

Gdy wędrujemy przez Modlitwę Pańską we właściwym kierunku, każda kolejna prośba tworzy kontekst dla następnej. Gdy nazywamy Boga Ojcem, wiemy, że gdy w następnym wezwaniu modlić się będziemy o uświęcenie Jego imienia, nie będziemy mówić o bogu, który miota pioruny i terroryzuje nas, starając się zarazem tworzyć dobre wrażenie, gdy stawia nas do kąta. Podobnie jeśli rzeczywiście będziemy modlić się o nadejście królestwa Bożego jako w niebie, tak i na ziemi”, możemy potem przejść do modlitw o chleb, przebaczenie i pomoc bez ryzyka, że modlitwy te staną się czysto egoistycznymi czy pragmatycznymi żądaniami. (W przedstawianiu Bogu naszych serdecznych próśb, potrzeb, nadziei i pragnień nie ma nic złego. On sam nieustannie nas do tego zachęca. Źle dzieje się jedynie wtedy, gdy wyobrażamy sobie, że możemy sprowadzić królestwo Boże do naszych mętnych i często chybionych tęsknot.)

Dzięki Modlitwie Pańskiej możemy zatem nie tylko poznać dobrą nowinę i uwierzyć w nią, lecz także stać się jej częścią. Prawdę tę dostrzeżemy lepiej, gdy przypomnimy sobie, że Bóg stworzył człowieka przede wszystkim po to, by był Jego odbiciem w świecie. Bóg chce kierować światem, przekazywać mu swą miłość i mądrość i prowadzić go do wyznaczonych celów poprzez człowieka. Fundamentem dobrej nowiny jest wieść, że przez Jezusa – ostateczne urzeczywistnienie człowieczeństwa, tego, który nosi w sobie prawdziwy obraz Boga – Bóg żywy definitywnie zrealizował swój zamysł. Dokonało się. Tego, co się dokonało, nie trzeba już powtarzać. Świat zmienił się z powodu Jezusa.

Ludzie, wierząc w to i odkrywając, że wiara ta przemienia ich własne życie, włączają się z kolei w nieustanną pracę nad obrazem Boga, który w sobie noszą. Stają się ludźmi przeobrażonymi, którzy następnie sami przeobrażają świat. Stają się ludźmi uzdrowionymi, poprzez których Bóg sprowadza na świat uzdrowienie. Bóg zaprowadził w nich ład („usprawiedliwił” ich) po to, by oni sami mogli wprowadzać ład („sprawiedliwość”) w świecie. Są ludźmi, których życie zostało przemienione przez dobrą nowinę Jezusa, by mogli być dla świata ludźmi dobrej nowiny. Dlatego Jezus wypowiedział nad nimi Boże błogosławieństwo, błogosławiąc złaknionych i spragnionych sprawiedliwości, miłosiernych, cichych, czyniących pokój itd. Dlatego Kazanie na Górze, które zaczyna się od wyliczenia tych błogosławieństw, prawie jak obwieszczenie rekrutacyjne, wzywające, byśmy stali się ludźmi królestwa, skupia się jak w soczewce właśnie w Modlitwie Pańskiej. W modlitwie, która czyni nas całkowicie pokornymi wobec Boga i w pełni ludzkimi, doskonaląc w nas Jego odbicie, które wnosimy w świat.

Tego właśnie dokonuje modlitwa. Każda modlitwa jest jak otwarcie ramion – jednym obejmujemy miłującego Boga, drugim świat, który potrzebuje Jego miłości. Przyjmując tę postawę – dosłownie lub po prostu w naszych sercach! – przekonujemy się, że nasze własne modlitwy, nasze własne nadzieje, potrzeby, tęsknoty i lęki w jakiś sposób się w niej zawierają. Wszystko to zawiera w sobie wołanie do Boga, do którego mówimy „Ojcze!” – wszystko to i znacznie więcej. Modlitwa, w której prosimy, by Bóg uwielbił swoje imię, zawiera w sobie wszystko, choć, jak modlitwa Jezusa, otwiera ona drzwi Bogu, któremu pozwalamy, by uczynił wszystko, cokolwiek uzna za właściwe, tak poza nami, jak i przez nas i w nas. Modlitwa o przyjście królestwa Bożego „jako w niebie, tak i na ziemi” obejmuje zarówno czas życia Jezusa – w którym doczekała się chwalebnej odpowiedzi w Jego śmierci i zmartwychwstaniu – jak i nasz własny czas, w którym Bóg odpowie na nią jeszcze bardziej chwalebnie, dopełniając go w „nowym niebie i nowej ziemi”, o której mówi dwudziesty pierwszy i dwudziesty drugi rozdział Apokalipsy i w „wyzwolonym stworzeniu”, o którym pisze Paweł w ósmym rozdziale Listu do Rzymian. Jeśli tylko ujrzymy ojcostwo Boga, Jego imię i Jego królestwo we właściwej perspektywie, wszystko inne będzie nam dodane. Będzie wówczas wiele miejsca na inne modlitwy, których zawsze będziemy potrzebować i którymi będziemy chcieli się modlić – na modlitwy o pożywienie (dla świata i dla nas), o przebaczenie, o uwolnienie od nieznośnej presji, o pomoc.

Każda modlitwa chrześcijańska, a zwłaszcza Modlitwa Pańska, pomaga nam w pełni zamieszkać w domu Ojca, niezależnie od tego, którymi drzwiami do niego wejdziemy. Wszedłszy tam, nie spoczywajmy jednak na laurach. Wchodzimy do domu Boga, by poznać Jego plany oraz zamysły i wziąć udział w ich urzeczywistnieniu. Modlitwa nam w tym pomaga. Jedynie wówczas, gdy nasze życie skupiać się będzie wokół modlitwy, praca na rzecz królestwa wyda owoce. Gdy już damy się pochwycić dobrej nowinie, musimy mozolnie dać się jej kształtować. Modlitwa uczy nas, jak się nią stawać.

N.T. Wright


Polecamy:

74083     74672     75051     75938

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *